Na zewnątrz jeszcze ciemno. Mijam okolicznych sprzedawców, kupuję bilet, wsiadam
w metro i jadę do hostelu zostawić niepotrzebne rzeczy. Jestem świadkiem wschodu słońca. Eleganccy mężczyźni oraz szykowne kobiety idąc do pracy wstępują na poranną kawę „przy barze” (koszt: 1 euro!) aby pobudzić umysł. Miasto zaczyna żyć.
Dzień pierwszy: główny szlak
Jest słonecznie. W centrum roi się od autobusów, turystów i charakterystycznych sosen. Na zmianę mijam sklepy odzieżowe, następnie z pamiątkami i punkty gastronomiczne (właściwie bary pizza/pasta). Zza rogu wyłaniają się pędzące skutery i pastelowe fiaty 500, poruszające się po drodze jak w dżungli. Jak na luty jest sporo ludzi, aż strach pomyśleć jakie tłumy są tu w lecie…
Pierwszy cel, Bazylika Matki Bożej Śnieżnej czyli Santa Maria Maggiore.
Jest to największy spośród osiemdziesięciu kościołów maryjnych Rzymu. Msze święte odprawiane są tutaj codziennie, nieprzerwanie od ponad piętnastu wieków. Powstanie Bazyliki wiąże się z legendą, wedle której Matka Boża objawiła się papieżowi Liberiuszowi i poleciła im wybudować kościół tam, gdzie następnego dnia spadnie śnieg. Na drugi dzień, faktycznie zaczęło padać i biały puch ułożył się w kształt świątyni. Na pamiątkę tego wydarzenia, co roku podczas mszy świętej odprawianej piątego sierpnia, sypane są z sufitu płatki kwiatów. Wnętrze kościoła również robi wielkie wrażenie, tym bardziej, że przy ołtarzu znajduje się relikwiarz z fragmentami betlejemskiego żłóbka. Rok 2016 jest rokiem szczególnym, gdyż Papież Franciszek otworzył święte drzwi „Porta Santa”, ulokowane w niektórych świątyniach w Rzymie. Są one odblokowywane raz na dwadzieścia pięć lat. Mówi się, że kto przechodząc przez nie zatrzyma się, odmówi modlitwę i będzie w stanie łaski uświęcającej – otrzyma odpust zupełny.
W kwestiach kulinarnych pizze zdecydowanie przodują. Nie widziałam ani jednego kawałka, który miałby na sobie żółty ser – zamiast tego, kucharze dają mozzarellę i parmezan. Po zwiedzaniu, zahaczyłam o większy supermarket, który znajduje się naprzeciwko Bazyliki. Trzeba wspomnieć, że w centrum Rzymu nie jest tak prosto znaleźć sklep spożywczy – jeśli już, to jakiś niewielki, gdzie ceny mogą być odstraszające. W markecie aż roiło się od włoskich przysmaków: od pizzy (kawałek można było dostać już za 1,5 euro) przez ciasta, kilkanaście kształtów makaronów aż po salami i mandarynki z liśćmi, które wyglądają jakby były zerwane prosto z drzewa. Owoce w smaku są podobne jak w Polsce, jednak trochę bardziej soczyste. Z łakoci szczególnie umiłowałam sobie włoskie kruche ciasteczka z czekoladą w środku, które w porównaniu z polskimi słodyczami były zaskakująco mało słodkie (lecz przepyszne). Co do drzew z pomarańczami – rosną one w wielu dostępnych dla pieszych miejscach. Moja chciwość dała za wygraną i dzięki małej pomocy zerwałam dorodny owoc przy jednej z wąskich uliczek. Uradowana, łapczywie całą wpakowałam w siebie lecz okazało się, że trafiłam na niedojrzały, cytrynopodobny, kwaśny egzemplarz, którego nie dało się normalnie zjeść. Mimo wszystko, w dalszej drodze na mych ustach gościł uśmiech, Koloseum było już coraz bliżej.
Jest i ono, zza ulicy widać już ogromne mury i… długą kolejkę. Szybko szacując, aby kupić bilet trzeba by było stać około trzech godzin, co nie wchodziło w rachubę. No cóż… może jeszcze będzie jakaś inna kasa? Okrążam Koloseum, idę wzdłuż sosen i widzę o niebo mniejszy tłum, idziemy! Bilet ulgowy za 7,50€ obejmujący Forum Romanum oraz Koloseum w bonusie. Dziękuję, bierzemy, bingo! Promienie słoneczne dodatkowo dodają energii do zwiedzania. Najpierw Forum Romanum. Wchodzę po schodach i już mogę zanurzyć się we wszystkich zakątkach ruin. Zdecydowanie trzeba przejść całą powierzchnię i wejść na taras widokowy! To tutaj przez stulecie biło serce starożytnego świata. Teraz pozostały po tym samotne łuki, kolumny, fragmenty rzeźb, murów i kościołów. Spośród siedmiu wzgórz, na których wedle tradycji położony jest Rzym, najpiękniejszy jest Palatyn. Legenda mówi, że na jego zboczach, rzeka Tyber wyrzuciła na brzeg Romulusa i Remusa. Na wzgórzu mieszkali znani i zasłużeni obywatele, przykładowo Marek Wipsaniusz Agryppa, Oktawian August i Cyceron. Jednymi z najlepiej zachowanych starożytnych budynków jest Kuria czyli dawna siedziba senatu oraz Świątynia Antonina i Faustyny. Wszystkie obiekty znajdujące się kiedyś na Forum Romanum były wizytówką Rzymu, ukazywały zarówno potęgę jak i sztukę. Jedną z najstarszych budowli datuje się na 498 r.p.n.e.! Z czasem na Forum Romanum zaczęto wyrażać swoje poglądy i decydować o polityce wewnętrznej i zewnętrznej. Ponadto budowano tam wielkie centra handlowe, które były otwarte dla wszystkich Rzymian.
Po obejrzeniu Forum Romanum, z biletem w ręce ominęłam ogromną kolejkę i owczym pędem pognałam do Koloseum. Jest to zdecydowanie największa budowla starożytnego Rzymu. Do dziś przetrwała tylko część gmachu, która i tak ukazuje jakim arcydziełem był ówczesny Amfiteatr Flawiuszów. Koloseum przeżyło niejedno trzęsienie ziemi, pożary i przebudowy lecz obecnie zagrażają mu… unoszące się w powietrzu spaliny. Cały obiekt powstał na ruinach pałacu cesarza Nerona, znanego z lektury „Quo vadis” H. Sienkiewicza. Budując go, cesarze chcieli zyskać sobie przychylność spragnionych igrzysk mieszkańców Rzymu. W osiemdziesiątym roku miało miejsce uroczyste otwarcie, które uczczono studniowymi hucznymi igrzyskami. Odbywały się tutaj występy teatralne, zawody sportowe oraz występy cyrkowe. Widownia mieściła nawet do 73 tysięcy osób! Pod sceną znajdowały się podziemia, w których znajdowały się klatki z dzikimi zwierzętami, magazyny i sale, w których gladiatorzy przygotowywali się do występów. Obecnie każdego roku w Wielki Piątek, papież odprawia tutaj nabożeństwo Drogi Krzyżowej, w ramach upamiętnienia śmierci chrześcijańskich męczenników.
Po obejściu całego gmachu, idąc prosto przed siebie, natknęłam się na jeden z wielu wspaniałych placów Rzymu – Plac Wenecki. Co w nim jest takiego wyjątkowego? Otóż renesansowy pałac, który był kolejno własnością Republiki Weneckiej, a później służył jako ambasada austriacka. Obecnie mieści się tu muzeum gromadzące marmurowe rzeźby, obrazy, popiersia, broń i rzemiosło artystyczne. Charakterystyczny jest tutaj gigantyczny, śnieżnobiały pomnik przedstawiający jadącego na koniu pierwszego króla Włoch, Emmanuela II, znajdujący się przed pałacem. Monument ma 70 m. wysokości, 135 m. długości i 130 m. szerokości. Nie sposób także ominąć Circo Massimo [Circus Maximus] czyli antycznego toru wyścigowego. Rydwany rywalizowały ze sobą na 550 m. długości i 80 m. szerokości. Trybuny mogły pomieścić 250 tys. widzów. Następny obiekt godny polecenia to Zamek św. Anioła czyli cesarski grobowiec, cytadela, więzienie i skarbiec. W lochach więzieni byli pospolici przestępcy, a nawet kardynałowie. Był on również miejscem schronienia papieży. Koło zamku znajduje się piękny most rozpostarty nad rzeką Tyber. Podziwiać z niego można zachód słońca, który wspaniale zgrywa się z widokiem kopuły Bazyliki św. Piotra.
Kolejny dzień, kolejny plan: kościelne szlaki. Zaczęłam od słynnej świątyni Il Gesù. Jest to pierwszy i najważniejszy jezuicki kościół stanowiący symbol kontrreformacji. Wnętrze robi ogromne wrażenie – bogate zdobienia, rzeźby z wielokolorowego marmuru, figury z brązu i freski. Kolejny obiekt na mojej liście to Kościół Matki Boskiej, zbudowany na świątyni Minerwy. Jest to jeden z niewielu kościołów gotyckich w Rzymie. Następnie przeszłam kilka ładnych kilometrów by ujrzeć bazylikę św. Jana na Lateranie, o której mówi się, że jest „matką i głową wszystkich kościołów Rzymu i świata”. Po gwarantującym chrześcijanom swobodę wyznania edykcie mediolańskim, cesarz polecił wybudowanie kościoła poświęconego Zbawicielowi. W wyniku trzęsienia ziemi świątynia została zniszczona i na jej miejsce powstała nowa, poświęcona właśnie św. Janowi. Wejście bazyliki zdobią oryginalne drzwi, które zostały przeniesione z budynku Kurii (z Forum Romanum). W środku, znajdują się srebrne relikwiarze z głowami św. Piotr i Pawła oraz wiele zdobień i rzeźb. Przy drewnianym ołtarzu msze święte odprawiali tutaj wszyscy pierwsi rzymscy biskupi. Do bazyliki dołączony jest Pałac Laterański, który niegdyś był oficjalną siedzibą papieży. Do prywatnej papieskiej kaplicy, mieszczącej się w pałacu, prowadzą marmurowe stopnie, pokryte drewnianą podłogą. Według legendy, schody te pochodzą z pałacu Piłata w Jerozolimie i stąpał po nich sam Chrystus. Na placu przed Lateranem, wznosi się wysoki na 31 metrów najwyższy i najstarszy z rzymskich obelisków. Został on przetransportowany w 357 r. z Egiptu. W ten sam dzień, dodatkowo zwiedziłam jeszcze Kościół Św. Pawła za Murami. Ta patriarchalna bazylika powstała na miejscu grobu św. Pawła, który w 67r. został skazany na śmierć. Dla uczczenia jego pamięci, cesarze rzymscy nakazali wzniesienie wspaniałej świątyni, która do XVI wieku była największą chrześcijańską świątynią na całym świecie.
Po trudach wędrówki, czas na odpoczynek przed Panteonem. Szczerze, klimatyczny plac z fontanną oraz sam obiekt spodobały mi się najbardziej. Miłą i ciepłą atmosferę potęgował uliczny artysta, który wykonywał romantyczne wirtuozje na gitarze J Konstrukcja Panteonu jest zarówno prosta jak i skuteczna, dzięki temu udało mu się przetrwać w stanie niemal nienaruszonym wszelkie kataklizmy. Budowla została wzniesiona w 27 r.p.n.e. i została poświęcona wszystkim rzymskim bogom. Najbardziej charakterystycznym elementem jest dziura w kształcie koła w kopule świątyni. Panteon jest symbolem doskonałych proporcji i harmonii. Za otaczającym go placem, w jednej z wąskich uliczek kryje się niesamowita lodziarnia ze 150 rodzajami lodów! Gelato, gelato. Liczyłam – faktycznie oferują tyle smaków. Moim ulubionym stał się słony karmel i pistacja. Ciekawymi propozycjami są też gałki o smaku szampana, bazylii, czekolady z chili, jeżyny i musy czekoladowo-orzechowe. Raj na ziemi nawet w zimie J
Po obiedzie (czyt. pizza + lody), wybrałam się na spacer po rzymskich placach. Przy świetle lamp podziwiałam niezliczone ilości sklepów odzieżowych. Minęłam Piazza Navona, Piazza del Popolo oraz Piazza di Spagna, przy którym znajdują się słynne Schody Hiszpańskie. Jest to ulubione miejsce spotkań w sercu Rzymu. Konstrukcja ta złożona jest ze 135 stopni, podestów oraz tarasu. Została sfinansowana przez francuskiego ambasadora i właśnie dlatego w lecie zdobią je lilie Burbonów. U szczytu schodów znajduje się kościół, zaś u ich podnóża fontanna w kształcie łodzi. Na zakończenie corocznych Dni Mody, odbywających się w lipcu, na Schodach Hiszpańskich organizowany jest plenerowy pokaz mody prezentujący najnowsze kreacje włoskiej alta moda. Sławą opływa także Campo de Fiori czyli pole kwiatów. W cieplejsze dni pełni ono rolę targu warzywno-kwiatowego. Szpinak, pomidory, tuńczyki, langusty i owoce morza – to wszystko można tu znaleźć. Pośrodku placu stoi pomnik Giordano Bruno, przypominający o tym, że Campo de Fiori było kiedyś miejscem straceń. Giordano został uznany za heretyka, gdy nie chciał wyrzec się swoich poglądów i po siedmioletnim pobycie w więzieniu został spalony na stosie.
Wieczorem udałam się pod kolejną wizytówkę wiecznego miasta – Fontannę di Trevi. Podobno wrzucona do niej moneta – prawą ręką przez lewe ramię - może zapewnić powrót do Rzymu (tak na marginesie, rocznie wyławia się około 1 milion euro i przekazuje na cele charytatywne). Fontanna została zbudowana w latach 1732 – 1751 i przedstawia królestwo oceanu. Nad całością dominuje bóg morza Neptun, a przed nim z wody wynurzają się dwa trytony. Wezbrana woda spływa dookoła posągów oraz sztucznych skał i wpada do zbiornika. Wokół fontanny zawsze są tłumy turystów, dlatego też pobliskie lodziarnie i restauracje mają dosyć wygórowane ceny.
To prawda, że Rzym jest zarówno ogromnym plenerowym muzeum jak i wiecznym miastem. Przechadzając się w godzinach nocnych czułam się bezpiecznie, aczkolwiek na wielu witrynach widnieje napis ostrzegający przed kieszonkowcami. Jedynym uciążliwym mankamentem są przydrożni sprzedawcy, którzy co chwilę (często natrętnie) próbują sprzedać kwiaty, obcinacze do paznokci, parasole i przewodniki. Jest jeszcze sporo miejsc, które trzeba zobaczyć. Przykładowo wzgórze Pincio wraz z ogrodami i parkiem, położone nieopodal Piazza del Popolo, z którego widać panoramę Rzymu. W kolejnym cyklu kartki z podróży będzie subiektywnie o… Watykanie. Do zobaczenia!
informacje: Rzym. Przewodnik Beadeker