Rodzicożerka
- Mam ten komfort, że mieszkam w Warszawie z rodzicami i o posiłki nie muszę się martwić. Przychodzę z zajęć i przeważnie czeka na mnie coś dobrego. Miesięcznie dostaję około 200zł. na własne wydatki i tutaj moim priorytetem są oczywiście… łowy w galeriach. Co prawda trochę zazdroszczę tym, którzy już samodzielnie wynajmują mieszkanie, ale też mnie to kiedyś czeka, więc na razie cieszę się z tej wygody – i nie, nie jestem „mamincórką”, która będzie żyć z rodzicami do trzydziestego roku życia – śmieje się Joanna - jedna ze studentek psychologii.
14 spośród 35 studentów stołuje się u rodziców. Pochodzą z Warszawy lub jej okolic i najzwyczajniej w świecie nie opłaca im się wynajmować osobnego lokum. Niektórzy preferują relację: kilka dni w domu, kilka w akademiku. Przeciętnie dostają miesięczne kieszonkowe w wysokości 250zł., które przeznaczają kolejno na: imprezy, odzież, kulturę (kino, koncerty) oraz książki i gazety.
- Dlaczego wydaję mało na książki? Hm... przede wszystkim dlatego, że na studiach czytam non stop, tylko że podręczniki. Nie powiem, że nie są ciekawe, ale jeśli mam trochę wolnego czasu to nie przeznaczam go na literaturę piękną lecz wolę wyjść gdzieś do ludzi. Jeżeli chodzi o jakość jedzenia to staram się jeść zdrowo, eksperymentuję z owocowymi koktajlami, natomiast obiad szykuje już mama - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Słoiki
Przechodzimy do najliczniejszej grupy czyli do tak zwanych słoików: 21 spośród 35 osób. Studenci, którzy raz na jakiś czas wracają do domu i ponownie wyjeżdżają, przywożąc ze sobą zapasy z rodzinnej spiżarni. Określenie "słoiki" przybierać tutaj będzie oddźwięk tylko i wyłącznie pozytywny. Wynajmują mieszkania, pracują i jednocześnie studiują. O tym, jak się odżywiają opowie Marta, Mateusz oraz Natalia.
Marta:
- Jestem jedną z tych co łączą studiowanie w trybie dziennym z pracą weekendową. Póki co jestem na trzecim roku i chwalę sobie taki stan rzeczy. Rodzice wspomagają mnie z własnej woli, więc żyje mi się dobrze. Sama przygotowuję posiłki przeważnie wieczorem by później tylko odgrzać i mieć gotowe - stawiam na wygodę. Moim uzależnieniem jest... kawa. Potrafię wypić 3-4 kubki dziennie. Najśmieszniejsze jest to, że przed wyjazdem na studia moje umiejętności gastronomiczne ograniczały się do jajecznicy, spaghetti i naleśników. Teraz podszkoliłam się i robię przeróżne kotlety od mięsnych po jarskie. Oczywiście bywa tak, że zjem coś na mieście - wtedy wybieram bary mleczne. Najwięcej wydaję na jedzenie, później koncerty/kino, następnie odzież i inne.
Mateusz:
- Studiuję dziennie i obecnie odbywam praktyki studenckie, utrzymują mnie rodzice. Do mojego domu mam ponad 300 km., dlatego przyjeżdżam tam tak średnio raz na miesiąc. Nie ukrywam, że jestem leniwy i preferuję szybkie jedzenie, dlatego uważam się za makaroniarza. Uwielbiam wszelkiego rodzaju sosy bolońskie, serowe, ze szpinakiem, z szynką, po prostu wszystkie! W sumie jem na zmianę makaron, pizzę i kurczaki. Nie oszukujmy się: jestem osobą, która pożera "junk food" i nie bierzcie ze mnie przykładu. Najwięcej wydaję na imprezy, później jedzenie, książki, elektronikę i kino.
Natalia:
- Jestem doktorantką i pracuję w jednej z warszawskich firm. Weszłam w etap stabilizacji życiowej. Mam narzeczonego, wynajmuję mieszkanie, nie narzekam na zarobki. Zakupy i obiady przygotowujemy z partnerem na zmianę. Oboje staramy się odżywiać zdrowo, lubimy eksperymentować szczególnie z kuchnią wietnamską. Najwięcej pieniędzy wydaję na jedzenie, następnie na książki, odzież, kulturę i elektronikę. Miałam przyjemność przeprowadzić warsztaty ze studentami w ramach zdrowego żywienia i muszę stwierdzić, że 3/4 studentów czyta etykiety na produktach i stara się wybierać te z jak najmniejszą ilością sztucznych składników.
Gdzie najczęściej studenci robią zakupy?
Wbrew pozorom ceny artykułów spożywczych w Warszawie są na takim samym poziomie jak w innych miastach. Nasz ranking sklepów wygrała "Biedronka", do której najczęściej zagląda 15 z 35 przepytanych osób. Na kolejnym miejscu plasuje się Carrefour - 10 osób, Lidl - 6, inne - 4 osoby. Okazuje się, że najważniejszymi czynnikami przyciągającymi klientów jest odległość od miejsca zamieszkania oraz cena.
Z międzynarodowej perspektywy
Valeria pochodzi z Ukrainy i przyjechała do Warszawy aby studiować ekonomię. Mieszka w akademiku i utrzymuje się głównie z otrzymywanego stypendium.
- Do domu jeżdżę średnio 2 razy w roku, dlatego musiałam się przestawić na tutejsze jedzenie. Niedaleko mojego akademika jest targ warzywno-owocowy i głównie tam robię zakupy. Nie mam dużo czasu na gotowanie i szczerze mówiąc średnio za tym przepadam, więc obiady jem na uczelnianej stołówce. Dzięki temu poznałam kilka ciekawych dań jak na przykład warzywa z soczewicą, zapiekane kalafiory i ciekawe zupy. Uważam, że takie miejsca powinny być bardziej popularne wśród studentów, gdyż cena jest stosunkowo niska, a posiłki smaczne. Stanowi to taką alternatywę dla jedzenia w galeriach, gdzie ze wszystkiego kapie tłuszcz lub jest kilkakrotnie rozmrażane. Moje wydatki przedstawiają się następująco: najwięcej pieniędzy pochłania żywność, następnie odzież, później kino/teatr i inne.
Ostatni punkt ankiety brzmiał: Gdybyś posiadał/a więcej pieniędzy, na co byś je przeznaczył/a?
Z odpowiedzi wynika, że dodatkowe fundusze studenci wydaliby na rozrywkę w postaci częstszych wyjść do kina, obiady w restauracjach, książki, zdrowsze jedzenie i inne.
Podsumowując, możemy zauważyć tendencję, że żywność pochłania najwięcej dochodów, a im więcej pieniędzy student posiada, tym więcej wydaje na kulturę, rozrywkę i elektronikę. Mam nadzieję, że za kilkanaście lat uda się powtórzyć ankietę i ponownie porównać wyniki oraz komentarze z obecnymi.